Chore serce potrzebuje witaminy C w tak dużych ilościach, że zabiera ją niemal całą z organizmu, powodując obniżenie poziomu prawie takie, jak w szkorbucie. Do tego wniosku, po wielu doświadczeniach, doszedł dr R. Hume wraz z czterema współpracownikami ze szpitala w Glasgow (Szkocja) ). Pierwsze badania przeprowadzono na 26 mężczyznach i 5 kobietach, którzy mieli zawały serca. Po upływie 6 do 12 godz. od ataku, poziom kwasu askorbinowego w leukocytach obniżał się powoli aż do poziomu odpowiadającemu szkorbutowi, czyli chorobie wywoływanej przez znaczny niedobór witaminy C.
Leukocyty to — białe ciałka, krążące razem z krwią i dostarczające wiele substancji, a m. in. witaminę C do wszystkich tkanek, które jej potrzebują. Poziom w nich kwasu askorbinowego przyjmuje się za ogólny jego poziom w organizmie.
Ale jeżeli poziom tego składnika we krwi tak się katastrofalnie obniżył, to… co się z nim stało? Nasuwało się przypuszczenie, że „brał udział w ratowaniu serca”. Wiadomo przecież, że jedną z najbardziej znanych funkcji tej witaminy jest pomoc w formowaniu się tkanki łącznej. Jeśli porównać nasz szkielet do żelbetowej konstrukcji gmachu, to tkankę łączną można porównać do zaprawy murarskiej, którą połączone są cegły w tymże gmachu. A bez witaminy C ta tkanka łączna nie może się regenerować, ponieważ rozmna-żające się komórki byłyby niezdolne do zachowania kształtu, a także do pełnienia swoich funkcji.
Podczas „ataku serca” zablokowana tętnica wieńcowa pozbawia serce tlenu i następuje śmierć lub uszkodzenie części mięśnia sercowego.
Leave a reply