Rtęć

Jest ona naturalną składową niektórych skał, więc i wody, gleby oraz powietrza. Mimo to trudno nazwać ją „metalem życia”, a raczej zasługuje na nazwę „metalu śmierci”. Już w I w.n.e. Pliniusz Starszy określił ją jako „największą ze wszystkich trucizn”, a przed ok. 400 laty Paracelsus stwierdził: „chorób spowodowanych przez żywe srebro (rtęć) nie sposób policzyć”.

Tragicznego przykładu dostarcza też uprzemysłowiona Japonia, a także Irak, Argentyna, a bliżej nas — uprzemysłowione Niemcy Zachodnie. Zresztą wszędzie tam, gdzie rozwija się wielki przemysł, a przedsiębiorcy żałują wydatków na oczyszczalnie (co prawda nieraz równie kosztowne lub nawet droższe od samych urządzeń przemysłowych), tam zawsze kończy się na zatruciu środowiska.

Najbardziej zanieczyszczoną rtęcią rzeką w Europie Zachodniej jest Łaba. Zatruwają ją odpady z kombinatów w RFN, Czechosłowacji i NRD. Jak wykazały pomiary prowadzone w miejscowości Schnachenburg, wody tej rzeki niosą codziennie m. in. 112 kg rtęci, 186 kg ołowiu, 457 kg miedzi i 3913 kg cynku. Obliczono, że co roku do środowiska naturalnego RFN przedostaje się ok. 370 ton rtęci (!!), a przewiduje się, że może jej być ciągle więcej.

Nie dość na tym. Rtęć jest bardzo zdradziecka, gdyż początkowo działa bezobjawowo. Nieodwracalne zmiany w organizmie zaczynają się wcale nie charakterystycznie. Czuje się np. bóle i zawroty głowy, pojawia się zapalenie dziąseł, trudności z koncentracją, nudności, bezsenność, wypadanie włosów. A dopiero potem dochodzą zaburzenia mowy, stany lękowe, nerwowość lub ospałość, zniszczenie białych ciałek krwi, a więc brak odporności organizmu, wobec czego nawet mała infekcja może być śmiertelna. A w końcowym stadium tego „pełzającego” zatrucia sztywnieją stawy i człowiek staje się skretyniałą kukłą.

Leave a reply

You may use these HTML tags and attributes: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>