Już dziś namnożyło się ich wiele, ale najważniejsze — które się zawsze wymienia — to jedenastka: wit. Bi, czyli tiamina, B2, czyli ryboflawina, B3 lub PP, czyli niacyna (występuje w różnych formach), B6, czyli pirydoksyna, B12, czyli kobalamina, Hi, czyli biotyna, ponadto cholina, inozytol, PABA, czyli kwas paraamino- benzoesowy, kwas pantotenowy i kwas foliowy. Wszystkie charakte-ryzują się tym, że są rozpuszczalne w wodzie, wchodzą w skład enzymów lub je aktywują i wykazują działanie już w maleńkich dawkach. Ich dobrymi źródłami są drożdże, wątroba oraz ziarna zbóż wszystkie prócz inozytolu zawierają azot.
Pewna dziennikarka bardzo narzekała na złe samopoczucie. Była ciągle zmęczona i zdenerwowana, męczyły ją nudności i niestrawność po każdym posiłku. Mając 23 lała czuła się jak 85-lełnia staruszka. Była nawet u trzech lekarzy, ale choć każdy leczył ją na co innego, żaden nie pomógł. Miała niskie ciśnienie i podtrzymywała się kawą, którą piła 5—7 razy na dzień. Aż wreszcie pewien „żywieniowiec” poradził jej, żeby odrzuciła kawę, a zaczęła jeść drożdże i łykać witaminy z kompleksu B. Zastosowała się do tych wskazówek. Po tygodniu widać już było poprawę, a po 2 tygodniach wróciło zdrowie.
W naszych warunkach względnej zamożności — mimo kryzysu — nikt nie cierpi na beri-beri, czyli śmiertelną chorobę wywołaną skrajnym niedoborem witaminy Bi. Ale nie znaczy to, że pierwsze jej symptomy nie są dość często spotykane.
Można powiedzieć w przenośni, że witamina Bi, czyli tiamina, „fabrykuje” optymistów. Pomaga w uzyskaniu dobrego samopoczucia, w usuwaniu zmęczenia, nerwowości i irytacji, prowadzi do dobrego apetytu, trawienia i „uregulowanego żołądka”.
Jest z nią podobnie, jak z witaminą C, bo ani jednej, ani drugiej nasz organizm nie potrafi magazynować. Nie mamy jej „zapasu”, aby z niego czerpać w razie potrzeby. Musimy codziennie tę witaminę organizmowi dostarczać, a — prawdę mówiąc — to wcale nie jest takie proste.
Leave a reply