Poza Japonią inni lekarze też mieli dodatnie wyniki doświadczeń nad zwalczaniem wirusów witaminą C. Na przykład, dr Fryderyk R. Klenner z małego miasteczka w USA (Reidsville) od 25 lat leczy w ten sposób swoich „zawirusowanych” pacjentów.
Leczył on też witaminą C, i to dawkami 7—10 g dziennie, uporczywe herpes simplex, czyli opryszczkę występującą dokoła warg. Czasem podawał tę witaminę pacjentowi doustnie 10 do 15 razy dziennie. Stwierdził, że kwas askorbinowy również niszczy wirusy odry w ciągu 24 godz. Aplikował więc zastrzyki domięśniowe (350 mg na 1 kg wagi ciała) co 2 godz. wynosiło to przeciętną dawkę 12 g dziennie.
Gdy jeszcze nie było szczepionki Salka przeciw polio (choroba Hęine-Medina) dr Klenner leczył pacjentów witaminą C. Dwaj młodzi chłopcy, którym dawał duże jej dawki, wrócili zupełnie do zdrowia i nawet mieli pewne sukcesy w drużynie sportowej w swojej szkole. Trzecie dziecko, ich koleżanka, leczona przez innego lekarza, już jako młoda kobieta musiała chodzić z nogą w szynach.
Jest oczywiste, że tak duże dawki witaminy C można podawać tylko pod opieką lekarza i to musi być spełnionych wiele warunków. Ale nie zapominajmy, że ciężka wirusowa choroba stwarza sytuację poważną, nieraz chodzi w niej nawet o ratowanie życia.
Po łacinie nos znaczy r/no, stąd różne leki na katar mają taki przedrostek w nazwie, a także wirus powodujący katary zwie się rhinowirus. Gdy dostaje się on do komórki, bierze udział w przemianie kwasów nukleinowych, co nie przeszkadza jego „rozmnażaniu się”.
Leave a reply