Nazywa się ją „czynnikiem niezbędnym do zachowania skóry w prawidłowym stanie”. W 1927 r. zauważono, że skóra szczurów zmienia się bardzo niekorzystnie, gdy podaje się im surowe białka jaj, ale wszystko wraca do normy po otrzymaniu właśnie tego „czynnika”. Znany nam już prof. A. Szent-Gyórgyi określił go jako witaminę H — od słowa skóra, po niemiecku Haut. Potem uczeni znajdowali inną drogą tenże czynnik, nazywając go „bios”, „czynnik R” itd. Aż wreszcie w 1942 r. otrzymano tę witaminę sztucznie” i ostatecznie nazwano biotyną lub witaminą H.
Biotyna ma swojego „wroga”, w postaci avidyny, zwanej też „głodnym białkiem”. Zawierają ją w dużych ilościach jaja. Jeśliby ktoś przez dłuższy czas łykał większe ilości surowych jajek, co się nieraz zdarza np. na fermach drobiowych, może być pewny, że w końcu się rozchoruje. Skóra czerwienieje, włosy wypadają aż do wyłysienia, człowiek zacznie się garbić i czuć tak źle, że podejrzewając nowotwór, szuka pomocy u lekarzy. A tam po rozpoznaniu (które ułatwi przyznanie się do dotychczasowej diety) wyleczą go stosunkowo szybko, podając witaminę H. Avidyna bowiem wiąże biotynę i czyni ją nieprzyswajalną dla organizmu. A dłuższy jej niedobór daje o sobie znać. Hamuje wzrost i rozwój dzieci i obniża odporność na choroby. Przy poważniejszych oparzeniach, szczególnie u małych pacjentów, potrzeba biotyny wzrasta, bo wymaga jej nie tylko proces rośnięcia, ale i zabliźniania się poparzeń. Biotyna bowiem koncentruje się wokół ran, by jak gdyby pomagać w ich leczeniu ).
Najwięcej biotyny jest w drożdżach, wątrobie, ale zawiera ją także czekolada, kalafior, grzyby, groch itd.
Leave a reply