Rtęć kumuluje się powoli w organizmie i to tak zwierząt, jak i ludzi. Na przykład, w wielu punktach Łaby stężenie jej, jak i zresztą innych trujących substancji, bywa niższe od dopuszczonych przez Międzynarodową Organizację Zdrowia, ale żyjące w wodzie stworzenia mają tych „trucizn” w sobie nieraz ogromne ładunki.
Znana była przecież afera węgorzowa. Otóż w 1981 r. rybacy z Hamburga, Dolnej Saksonii i Szlezwiku-Holsztynu zorganizowali demonstrację (do której przyłączyło się ok. 50 tys. ludzi) i zablokowali kutrami ujście rzeki koło Hamburga, gdyż zabroniono im pod karą wysokiej grzywny sprzedawania węgorzy łowionych w Łabie. Ryby te bowiem — jak się okazało — miały aż tysiąckrotnie większe ilości rtęci w mięśniach od dopuszczalnych. I rybakom groziło bezrobocie.
Rtęć potrafi dawać o sobie znać także i w następnych pokoleniach. Ekolodzy uważają, że zagłada dzikich ptaków żyjących nad Łabą również jest spowodowana zatruciem jej wód. Związki rtęci są absorbowane powoli, ale dokładnie, i osadzają się w mięśniach, nerkach, systemie nerwowym i mózgu. Ale najsilniej atakują płód, powodując nierzadko dziedziczne obciążenia.
Ponad 450 wypadków śmiertelnych zanotowano w Iraku w 1972 r. po zjedzeniu chleba z zatrutej rtęcią mąki. W 1980 r. stwierdzono objawy zatrucia u 1600 argentyńskich niemowląt, którym zdezynfekowano pieluszki preparatem zawierającym rtęć.
Rtęć czysta, występująca w pierwotnej postaci, nie jest tak groźna, jak jej pary oraz związki organiczne, powstające w wodzie pod wpływem działania mikroorganizmów.
Leave a reply