Jest rzeczą logiczną, że program 24-godzinny zaczyna się od programu porannego, a więc posiłkiem składającym się z owoców lub warzyw spożywanym pomiędzy północą a południem. Po nim następuje program popołudniowy – od południa do godziny 16.00.
W normalnym przypadku naturalną kontynuacją byłby „program smakosza”, od 16.00 do 20.00. Jest to słuszne, ale jednak tylko częściowo. Czas, któiy będziemy rozpatrywać trwa rzeczywiście od 16.00 do 20.00, jednak nie ma w nim smakoszostwa, w pełnym sensie tego słowa.
Skupmy się najpieiw na programie popołudniowym. Przy realizowaniu programu 24-godzinnego możemy zacząć od orzechów lub nasion (pestek) – po wypiciu soku warzyw-nego lub zjedzeniu małej przekąski w postaci surówki. Po zjedzeniu orzechów, z następnym posiłkiem należy od-czekać trzy do czterech godzin. Jeśli wczesnym popołu-dniem odczuwamy głód, na przykład około godziny przed głównym posiłkiem, zjadamy kilka świeżych owoców.
Posiłek główny – o ile, jak w większości wypadków cho-dzi o posiłek spożywany w godzinach popołudniowo-wie- czornych – najlepiej skonsumować między godziną 16.00 a 20.00: im wcześniej, tym lepiej. Podczas tego posiłku możemy sobie spokojnie pozwolić na więcej, zwracając uwagę na prawidłowe zestawianie pokarmów. Spożywamy zatem pokarmy, które trawione są w podobnym „środowisku” żołądka. I przyrzeknijmy sobie zacząć od razu jutro!
Przy programie 24-godzinnym nie powinniśmy się jednak przejadać. Nasz nowy przyjaciel, własne ciało, nie lubi być przekarmiany, nie lubi też, gdy stawia się przed nim trudne „trawienne” zadania.
Dajmy zatem własnemu ciału świeże surówki i warzywa pochodzące z naturalnych upraw. Jeden lub dwa ga- tunki warzyw przy jednym posiłku są w zupełności wy-starczające. Chcielibyśmy zjeść do tego również chleb? Nie ma sprawy. Ukrójmy sobie kromkę. Chcielibyśmy ponadto coś wysokobiałkowego (na przykład mięso)? Też w porządku, ale nie podczas tego posiłku. Posiłek białkowy zostawmy sobie na jutro, kiedy nie będziemy jeść ani Chle-ba, ani makaronów.
Nie chodzi tu bowiem tylko o to, by jeść zdrowe pokar-my, ale również o unikanie szkodliwych nawyków. Więk-szość z nas – i po chwili zastanowienia wszyscy chyba temu przytakną – w niedostateczny sposób przeżuwa swój pokarm. Rozgiyzają go jedynie, lekko zwilżają śliną i prze-łykają. Obserwowaliście kiedyś, w jaki sposób posila się wąż? Spójrzcie jak zachowują się przy jedzeniu otyli. Po-liczcie, ile razy przeżuwają wzięty do ust kęs, a następnie policzcie ile razy sami taki kęs żujecie!
Większość z nas wpycha nie przeżuty, niedostatecznie nasączony śliną pokarm do żołądka, dodając mu do trawienia dodatkowe zadanie – dalsze rozdrabnianie pokarmu. Czy w ten sposób traktuje się przyjaciela?
Do naszego żołądka powinny trafiać wyłącznie dokładnie przeżute pokarmy, tak jak do żołądka dziecka. Spójrzmy na prymitywne cywilizacje, w jaki sposób mat-ka (lub czasem babka) przeżuwa starannie kąsek, wsuwa-jąc go następnie małemu dziecku do ust. Dziecko przełyka tylko, a potem jego mały żołądek dba już o resztę. U nas rzecz jasna wstępne przeżuwanie zastąpione zostało sokowirówkami i mikserami.
I dzieci mają z tym dobrze. Co jednak z dorosłymi? Żołą-dek wcale nie zmienił swych funkcji, nadal potrzebuje dobrze przeżutych pokarmów.
Leave a reply