W 1936 r. dr Albert Szent-Gyórgyi, pracując nad wyizolowaniem witaminy C, spotkał towarzyszący jej związek, który nazwał witaminą P. Skąd ta nazwa? Jedni twierdzą, że dlatego, iż odkrył ją w papryce, ale sam Szent-Gyórgyi stwierdził dowcipnie, że „wiele miłych rzeczy w języku węgierskim zaczyna się na literę P”‚6).
Witamina P okazała się nie jedną witaminą, ale wieloczynniko- wym związkiem, z którego najważniejsze dla nas są różne flawony, szczególnie cytryn (cytrynina) i rutyna. O flawonach ostatnio mówi się bardzo dużo. Niedobór ich może doprowadzić m. in. nawet do obrzęku mózgu oraz do krwawień spowodowanych nie zranieniem, tylko łamliwością naczyń włosowatych, czyli kapilarów. Są to widoczne tylko pod mikroskopem „cieniutkie” naczyńka, przez które przepływa stale „strumień” krwi, dostarczając do komórek wszelkich potrzebnych substancji (tlen, pożywienie, hormony, anty- ciała). I poprzez ścianki tychże kapilarów następuje też wydalanie z komórek zużytych materiałów.
A teraz można sobie wyobrazić, co się dzieje, gdy ścianki kapilarów (naczyń włosowatych) są łamliwe, cienkie, pękają i ulegają zgnieceniu. Przede wszystkim komórki nie otrzymują wówczas potrzebnych materiałów i nie ma z nich „wywozu”, co zakłóca pracę całego organizmu. A my — co nieraz wyraźnie widać — mamy sińce, krwawe wybroczyny, a przy stanach poważnych dochodzi do wielu chorób.
Otóż flawony nie dopuszczając do tej sytuacji budują mocne kap
Leave a reply